Pozornie łatwo określić limity… Społeczeństwo określa te w przestrzeni publicznej. Praca określa nasze obowiązki. Otoczenie i my określamy te w przestrzeni prywatnej (to nie Texas, gdzie wolno nam wszystko na własnej posesji).
Pozornie, bo przecież tak na prawdę, nie jest to oczywiste.
Społeczeństwo wywiera nacisk na to jak mamy postrzegać sferę publiczną. Praca mimo umowy i wszystkich podpisanych papierów wymaga z reguły więcej (ale przecież jest inspektorat pracy, phi… jak od razu nie pożegnasz się z pracą to Ci ją obrzydzą, że sam z nią skończysz). Przestrzeń prywatna… trzeba się zastanowić czy istnieje taka instancja, przecież w bloku ściany są cienkie i jest niepisana 'ciszą nocna 22-6′. Domek jednorodzinny? Chodź sobie nago po domu, a nie daj zobaczy Cie ktoś z zewnątrz i do paki lecisz, za obnażanie się we własnym domu (w bloku nie lepiej).
Trenerzy powtarzają:
„Bądź kowalem swojego losu”, „To Ty o sobie decydujesz”
Nic bardziej mylnego… O Tobie i Twoim życiu decyduje otoczenie ! Urodzisz się w społeczeństwie ortodoksalnych rasistów, zostaniesz jednym z nich, w wiosce kanibali – będziesz jeść ludzkie mięso. To nie Ty ustalasz 'limit’, to limit kształtuje Ciebie… póki nie zbuntujesz się i nie przyjmiesz na klatę całej nienawiści do innego i odmiennego. Albo to, albo musisz być bogaty na poziomie Sknerusa Mak Kwacza – ale wtedy masz inne problemy niż przejmowanie się limitami, bo nakładasz sobie na życie limit-czasowy, aż ktoś połasi się na Twój majątek.
Łatwo powiedzieć „Nie będę tego robił, to nie należy do moich obowiązków” tak samo łatwo usłyszeć „dziękujemy”. Można jak typowy Polaczyna pierdolić i narzekać… Ponarzekajmy, zawsze nam po tym lepiej. Super jest wtedy, ludzie się 'litują’, słuchają, bo przecież każdy lubi posłuchać jak inny ma gorzej niż on, to podnosi samoocenę.
Więc kręćmy się w kółeczku, klaszcząc i śpiewając… tra la la tra la la … niech muzyka nam tu gra…